marcowe znajomości

Dzisiaj poznałam czarno-białego towarzysza niedoli. Przytulił mnie i ogrzał swoim ciepłym futerkiem. Jest miły i łagodny. Mieszka na działkach już dwa lata. Tutaj się urodził i zna każdy kąt. Zaprowadził mnie na parking pod lasem, gdzie starsza kobieta przynosi żywność dla bezdomnych kotów. Dzięki niej wszystkie biedne stworzenia mają szansę zaspokoić chociaż trochę przeraźliwy głód. Gdyby więcej ludzi zechciało okazać nam litość i współczucie, gdyby resztki żywności – zamiast wyrzucać do śmieci – przynosili w wyznaczone miejsce na skraju ogrodów działkowych, nasze życie nie byłoby takie tragiczne. Wielu działkowców uważa nas za szkodniki i dopuszcza się mordowania kotów, ale czy to nasza wina, że pojawiliśmy się na tym świecie? Żyjemy tutaj z powodu bezmyślności i okrucieństwa człowieka. To on bierze sobie słodkie kocie maleństwa, a gdy dorosną, zaczynają przeszkadzać, drapią meble, wymagają stałej opieki i zainteresowania, uniemożliwiają wyjazdy na wakacje i sporo kosztują – zarówno pożywienie jak i leczenie weterynaryjne. W takiej sytuacji najłatwiej pozbyć się kłopotu, wyrzucając kota z domu jak stary zużyty sprzęt. Dlaczego ludzie nie zadbają przynajmniej o kastrację i sterylizację? Przecież te zabiegi są bezpłatne, refundowane przez Urząd Miasta. Dzięki temu populacja bezdomnych kotów systematycznie by malała. Nie rodziłyby się kolejne niechciane mioty – pozbawione opieki, troski i miłości – skazane na cierpienie, głód, choroby i ból istnienia. Dlaczego?!!

 

 

No Comments Yet.

Leave a reply