zmiany

Dzisiaj przyszedł kolega Brodacza po ostatniego kotka. Mam sporo obaw, czy nowi opiekunowie wykażą się dostateczną cierpliwością i wyrozumiałością, bo mój synek jest najbardziej krnąbrnym ze wszystkich moich dzieci. Wrodził się w ojca, ma mnóstwo energii i jest nieprzewidywalny. Lubi eksperymentować, a jego ciekawość świata naraża go często na niebezpieczeństwo. Martwię się, czy nie wyskoczy z balkonu w pogoni za ptakiem czy owadem. Ma bardzo silny instynkt łowczy, więc detektory w mózgu wrażliwe na ruch mogą doprowadzić do tragedii. W takiej sytuacji ludzie powinni nauczyć się przewidywać zachowania kota i uniemożliwićmu przebywanie na balkonie lub przy otwartym oknie. Ileż kotów w ten właśnie sposób straciło życie, aż boję się o tym myśleć. Jednak nie mogłam dalej snuć tych mrożących krew w żyłach scenariuszy, ponieważ Brodacz zawiózł mnie do weterynarza. Byłam trochę zdziwiona, bo nic mi nie dolega, ale ufam mojemu opiekunowi, więc siedziałam spokojnie w samochodzie. Lekarz dał mi zastrzyk i po kilkunastu minutach zapadłam w głęboki sen. Obudziłam się po kilku godzinach w domu Brodacza. Miałam wygoloną sierść na brzuszku i zeszytą ranę. Domyśliłam się, że zostałam poddana zabiegowi sterylizacji, żeby nigdy więcej nie rodzić niechcianych kociąt – skazanych na poniewierkę, głód i najczęściej okrutną śmierć. Jestem obolała i senna, jutro pomyślę o swojej przyszłości.

No Comments Yet.

Leave a reply